poniedziałek, 5 stycznia 2015

Marchewka. Prawie ją mam.


Sama nie wiem kto miał więcej frajdy podczas lepienia bałwana;
Ja, czy synek. Śmiem twierdzić, że jednak JA.
Jakie było zaskoczenie starszego synka,
który właśnie się rozchorował, po tym jak
młodszy syn właśnie wrócił do zdrowia
kiedy wyjrzał za okno i zobaczył ten oto widok.
Tak, pod pretekstem jazdy na sankach wyszłam z jego
młodszym bratem, aby sprawić mu niespodziankę.
Chyba się udała. 

P.S. A Wafel (mój pies) będzie musiał się tym razem
bardziej postarać, aby schrupać marchewkę.
Póki co bałwan ma się dobrze, choć lekko się przechylił,
a marchewka w dalszym ciągu jest na swoim  miejscu;-)



3 komentarze:

  1. Mama też dziecko, pobawić się czasem musi :D nie dla psa... marchewka?! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. niespodzianka przednia! fajnie, że w ogóle udało Ci się jakiegoś bałwana ulepić tej zimy, pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, prawdopodobnie to pierwszy i ostatni ulepiony bałwan tej zimy;-(

      Usuń

Dziękuję, że zostawiasz u mnie swój ślad:-)